Seszele to archipelag wysp zagubiony na wodach Oceanu Indyjskiego, gdzieś pomiędzy Madagaskarem i Malediwami. Po co tam jechać, co robić na Seszele i która z wysp jest najciekawsza. Zobaczcie sami.
Moją podróż zaczynam po lądowaniu na międzynarodowym lotnisku największej wyspy archipelagu – Mahe. Aktualne loty, czy to z Qatar Airways czy z Emirates są szybkie i wygodne. Z Dubaju czy Doha leci się tu zaledwie 6 godzin. Ponadto minimalna różnica czasu sprawia, że aklimatyzacja przebiega szybko i bezboleśnie. Podróż przypadła na drugą połowę maja 2021, czyli moment, gdzie Seszele od całkiem niedawna zaprosiły do siebie odwiedzających – to w związku z zaszczepieniem ponad 60% lokalesów. Tak daleka podróż po covidowym zamrożeniu świata smakowała więc niezwykle. Turyści zaczęli się tu pojawiać od jakiegoś już czasu, ale była to wciąż garstka, a mniej znane wyspy w zasadzie świeciły pustkami.
Spis treści
Co zobaczyć na Seszelach?
Mahe – wakacje na Seszelach
Największa wyspa archipelagu, gdzie mieszka zdecydowana większość lokalesów. Pomimo to z łatwością można tu odnaleźć miejsca spokojne, oddalone od zgiełku. To tu znajduje się najmniejsza stolica świata – Viktoria, po której warto przespacerować się w jedno popołudnie. Cała wyspa ma górzysty chanrakter, bujną zieleń, pełna jest serpentyn i kolorowych domów. Na północy znajdziecie długą publiczną plażę Beau Vallon (swoją drogą to na Seszelach wszystkie plaże są publiczne), przy której można zjeść w lokalnych knajpkach. Plaża ta zyskuje wiele uroku w świetle zachodzącego słońca i podczas przepraw w wodzie po kolana pośród granitowych skał, znajdujących się na jej końcu.
Południe wyspy Mahe to z kolei zatoki z plażami, przy których można znaleźć przeróżne sieciowe hotele. Plusem tych miejsc jest często brak molochowego charakteru i zanurzenie w naturze. Seszele wprost kipią zielenią i w związku z tym na terenie niektórych hoteli zachowano naturalne trasy trekkingowe, które prowadzą do prawdziwych sekretnych plaż. Charakterystyczne dla Mahe są także wodospady, pod którymi można się wykąpać albo też z brzegu podziwiać akrobatyczne popisy lokalnych chłopaków. Nieopodal wyspy znajduje się Morski Park Narodowy. Ciekawostką na Mahe jest także restauracja, w której można zjeść nietoperza (!) – to wyłącznie dla koneserów. Pozostałym proponuję obserwację tych stworzeń nad głowami – tak w dzień jak i w nocy.
Praslin – wakacje na Seszelach
Druga najbardziej znana wyspa, na którą płynę lokalnym promem. Przeprawa zajmuje 1 godzinę i z perspektywy górnego pokładu jest całkiem przyjemna. Pierwsze wrażenie na Praslin jest mocne! Jest tu zdecydowanie bardziej rajsko, plaże porażają bielą piasku, a turkus wody jest całkiem niewiarygodny. Od czasu do czasu muszę podnosić okulary przeciwsłoneczne, żeby upewniać się, że to nie filtr w okularach ;-). Praslin jest znacznie mniejsza od Mahe, również spokojniejsza. Podobnie pagórkowata i zielona. Zieleń to zresztą jedna z wizytówek Praslin – tu bowiem w centrum wyspy znajduje się rezerwat przyrody Valee de Mai a w nim niesamowita różnorodność palem ze śmiesznymi owocami w kształcie pośladków ;-). Spacer po rezerwacie przypomina ten po dżungli, nad głowami warto szukać rzadkiego gatunku papugi i kameleonów. Skoro mowa o największych atrakcjach wyspy, to oprócz słynnych palem, Praslin jest znana również z kilku oszałamiającej urody plaż. Ta najbardziej znana, Anse Lazio ma w sobie mnóstwo uroku, zwłaszcza o poranku, gdy mamy ją tylko dla siebie. Anse Lazio to taka typowa pocztówkowa plaża – biały drobny piasek kontrastuje z turkusem ciepłej wody Oceanu Indyjskiego, na obu krańcach plaży znajdują się charakterystyczne granitowe głazy a w wodzie pływają kolorowe rybki. Można tak kontemplować to piękno bez końca, zwłaszcza poza sezonem, gdy na plaży nie ma nikogo.
Poza Anse Lazio warto zajrzeć na znajdującą się na terenie hotelu Constance Lemuria – Anse Georgette (wymaga przejścia przez teren hotelu, trzeba się zapisać). Ciekawostką wysp jest także fakt, że ze względu na górzysty charakter część hoteli znajduje się na zboczach wzgórz, co pozwala na fenomenalne widoki o poranku.
La Digue – Seszele wakacje
Moja osobista faworytka! Maleńka wyspa, która pozornie mogłaby wydawać się nudna. Nic bardziej mylnego. Najlepiej jest tu przylecieć poza szczytem sezonu i całkiem wsiąknąć w wyspowy styl życia. Na La Digue dominują rowery, niektórzy twierdzą że to właśnie sekret zrelaksowanego stylu życia…nie ma korków, nie ma problemów z parkowaniem. Rower to w zasadzie jedyny słuszny środek transportu na wyspie. Nieliczne pick upy i wózki golfowe pomagają turystom z walizkami. Poza tym wszyscy poruszają się na dwukołowcach. Nieśpiesznie, w rytmie karaibskiej muzyki. Ja sama po pierwszej już przejażdżce zwalniam prędkość, aby wpasować się w tutejsze tempo pedałowania a jak się okazuje również tempo tutejszego życia. Ta prosta czynność sprawia, że widzę i poznaję więcej. Po jednym dniu pobytu poznaję sąsiadów witających się powolnym helloooo, po trzech dniach czuję się jak u siebie. Lokalesi są życzliwi, zagadują, żyją trochę jak dawniej gdy wyspa nie była jeszcze tak popularna a jej plaże nie wygrywały rankingów na best beach on the world. Znajduje się tu raptem kilka hoteli, a zdecydowana większość miejsc noclegowych jest w rewelacyjnie utrzymanych guesthousach. Na wyspie warto zajrzeć do piekarni, w której zjecie polski (!) sernik oraz do serwujących tanie i pyszne jedzenie na wynos tzw. take aways. Jest włoska pizza i kilka restauracji z kreolskim jedzeniem, jak wszędzie dominują tu świeże ryby. Rano na straganie można dostać świeże owoce. Niespecjalnie tu imprezowo, życie płynie w rytmie natury. Oprócz zobaczenia najsłynniejszej plaży Seszeli – Anse Source d’Argent w parku L Union, która swoją drogą jest rzeczywiście przepiękna – zwłaszcza o zachodzie słońca (to powód, dla którego warto zatrzymać się na La Digue na dłużej), można tu eksplorować kolejne plaże na południu wyspy: Anse …, do których prowadzą ścieżki w dżungli. Można także wspiąć się na najwyższy punkt wyspy i stąd podziwiać inne wyspy albo wręcz odwrotnie – dać nura do wody. Choć Seszele nie są znane z rafy koralowej, to bogactwo podwodnego życia zachwyca! Aktualnie na La Digue stacjonuje polski instruktor nurkowania, który z chęcią zabierze Was w głębiny i podzieli się swoją pasją do Oceanu. Oprócz żółwi pod wodą, na wyspie znajdziecie także te lądowe – najczęściej stacjonują w barze u Tommy’ego – Bikini Bottom. Tu zresztą zobaczycie też najpiękniejsze zachody słońca. La Digue przenosi do innego świata i dla tego doświadczenia, warto na tej wyspie pozostać chwilę dłużej.
Jeżeli pragniecie spędzić swoje wakacje na rajskich Seszelach, piszcie do nas na[email protected].
Jeśli jednak wciąż nie możecie się zdecydować, gdzie polecieć,