podróży dookoła świata marzy każdy. Nie tylko dlatego, że fajnie brzmi, że jest najdalszą podróżą, w jaką można się wybrać i że pozwala, a nawet zmusza do odkrycia pięknych miejsc. Taka podróż jest ekstra, bo dzięki niej doświadcza się tak wiele, w tak krótkim czasie. Poznaje się niesamowitą różnorodność naszej planety i można dzięki niej dotrzeć w najdalsze jej zakamarki. :) 

Podróż dookoła świata

Takie też było nasze zamierzenie – zrealizować marzenia nie tylko o okrążeniu Globu, ale i o zrobieniu wszystkich możliwych zwariowanych rzeczy, sprawdzeniu dziwnych potraw, spędzeniu nocy w niecodziennych warunkach i poruszaniu się wszelkimi możliwymi środkami transportu. Ruszamy w trójkę – z 9-letnim Julem i moją świeżo upieczoną żoną Gosią (ta podróż to również nasza podróż poślubna dookoła świata ;), z plecakami pełnymi przygód, z nadzieją na sukces (w 2020 nie udało się nam okrążyć Ziemi – w marcu uciekaliśmy „przed zarazą”, wracając z Argentyny w pośpiechu do Krakowa), ale przede wszystkim z radością w sercach, że znów podróżowanie jest możliwe.

Jak zaplanować podróż dookoła świata

Planując podróż braliśmy pod uwagę nie tylko „bucket listę” (czyli listę marzeń), ale również pogodę, ceny lotów oraz to, co w poprzedniej niezrealizowanej podróży mieliśmy już opłacone. Chciałem odwiedzić miejsca, które pokochałem w przeszłości, żeby pokazać je Julkowi i Gosi, a także te nieznane –  by zaspokoić duszę odkrywcy.
Świat okrążymy samolotami (praktycznie wszystkie przeloty z wyjątkiem 1 realizujemy „tanimi liniami” co mnie ogromnie cieszy), skuterami, promami, tuk-tukami, pociągiem a nawet kamperem. Dźwigamy o jeden bagaż mniej, bo Julek już wyrósł z rowerka doczepianego na każdym przystanku Patagonii.

Przystanek 1: Tajlandia

Przez pierwszy miesiąc podróżujemy po bardzo lubianych przez nas Tajlandii i Indonezji. Pandemii już nie widać. Mango sticky rice, padthaie i nasi goreng wciąż są przepyszne, pogoda wyśmienita a lokalsi cudowni. Tym razem pobyt w Tajlandii ograniczamy jedynie do Bangkoku. Miasto powoli budzi się po dwuletnim lockdownie (czerwiec 2022), turystów jest jeszcze mało, ale czujemy, że niedługo wrócą. Spędzamy czas na jedzeniu dań najlepszej kuchni świata, wizytę na pływającym targu, masażach stóp i wyścigu tuk-tukami. Julo pieczołowicie przez całą podróż uzupełnia przygotowany przeze mnie dla niego Dziennik Podróży. Opisuje przygody, maluje flagi, rysuje obrazki, przybija pieczątki i wkleja znaczki.  Odhacza zadania: „wygraj wyścig tuk tukiem”, „przybij piątkę mnichowi”, „daj się połaskotać w stopy”. Zadania wykonane, możemy ruszać dalej.

Przystanek 2: Indonezja

Indonezja to nasz drugi przystanek. Tu postanawiamy zostać nieco dłużej. Wdrapujemy się na wulkany na wyspie Jawa w okolicy Bromo, uczestniczymy w white water rafting, podziwiamy dziwaczny kecak dance i szalejemy na skuterach na Bali, bierzemy udział w kursie gotowania i snorklujemy z żółwiami na wyspie Gili Trawangan. Odkrywamy też rajskie plaże na Nusa Penida. Fajnie jest wrócić na stare śmieci. Miło również odkrywać nowe perełki. Całą podróż traktuję także jako inspekcję, a zatem odwiedzam hotele, do których przez 12 lat wysyłaliśmy relaksowiczów. Sprawdzam też ulubione restauracje, w których zajadałem się smakołykami w 2007 roku. Wtedy dotarłem do Tajlandii lądem koleją transsyberyjską. Po miesiącach spędzonych w drodze, odwiedzeniu Mongolii i Chin, Kuta (Bali) była swego rodzaju wybawieniem. Obecnie Bali smakuje już inaczej: turystyka instagramowa, korki i zapach spalin niekoniecznie mi się podobają. Jednak okoliczne wysepki to wciąż kolebki relaksu i oazy spokoju – szczególnie Gili Trawangan i Nusa Lembongan. Jak cudownie, że jesteście! Wieść o Waszej rajskości będę szerzył w świat. :) Waszym mieszkańcom pomogę też w ten sposób odbudować się po pandemii. Obietnica złożona!

Przystanek 3: Australia

Australia i Oceania to punkty obowiązkowe w podróży dookoła świata.  Te rejony są na mapie położone w takim miejscu , że chcąc nie chcąc okrążając glob trzeba o którąś z wysepek na Pacyfiku zahaczyć. „Kto wie, czy tu jeszcze kiedyś wrócimy” – z Europy miejsca te są tak odległym, że odwiedzamy je niezwykle rzadko (loty są nie tylko bardzo drogie, ale i długie). Musieliśmy znów zmodyfikować plan podróży z 2020 roku.  Mieliśmy zaplanowaną wizytę na Wyspie Wielkanocnej, która była zamknięta na etapie planowania podróży (loty do Santiago po covidowej przerwie zostały otwarte 1 sierpnia). Południowa Australia w lipcu jest wciąż zimowa, więc ten przystanek również musieliśmy zmienić.

Naszym pierwszym stopem w Australii jest Cairns, do którego przylatujemy z Bali tanim jetstarowym lotem. Tu zgarniamy kampera od lokalnego operatora – CAMPERMAN. Leciwa (600 000 km na budziku) Toyota Hiace ma podniesiony dach. Pomaga nam spełnić marzenie o podróży wzdłuż oceanu. Nowicjusze na Antypodach są zachwyceni! Kilka razy dziennie cieszą nas australijskie pozdrowienia „Hauaja” i „No worries”. Szerokie plaże aż zachęcają do porannych joggingów, a nasz towarzysz podróży – kamper spisuje się bez zarzutów! Śpimy na kempingach prawie wszystkie 5 nocy. Wyobraźcie sobie, że za postój nocny zapłacicie tyle, ile kosztuje noc w willi z widokiem na morze na Gili. Ale warto! Szamamy owsianki w towarzystwie kangurów, jemy steki z barbi i kibicujemy serferom… A ja sprawdzam kolejne miejscówki pod relaksprogramy: odwiedzam stare śmieci: Noosa, Airlie i Cape Hillsborough oraz badam nowinki takie jak Mission Beach i Fraser Island. Odcinek Brisbane – Sydney pokonujemy samolotem. W Manly dokujemy na 3 dni. Jestem tu pierwszy raz zimą, choć to już moja 10 wizyta w tym najcudowniejszym mieście świata. :)
Wspaniale jest poodbijać w Manly Lawn Tennis Club, odwiedzić Hemingwaya, wypić schłodzonego Long Taila z boskim widokiem na Northern Beaches (na Shelly) i wpaść na painta ze starymi ziomkami.

Przystanek 4: Nowa Kaledonia

W drodze do wyśnionej Polinezji Francuskiej zatrzymujemy się na noc w Nowej Kaledonii. Noumea – stolica – na pierwszy rzut oka jest nieciekawa, pogoda podła, a cholernie wysokie ceny nie zachęcają do dłuższego postoju. Ruszamy dalej – do raju!

Przystanek 5: Poliezja Francuska

Od pewnego czasu w Relaksmisja nazywamy się  „Paradise Experts”. A zatem oczekiwania przed naszą pierwszą wizytą na Polinezji mamy wysokie. Tak wysokie jak fale uderzające o brzegi Tahiti. W sierpniu na tworzony przez nie spektakl zjeżdząją się dziesiątki serferów, którzy biorą udział w Billabong Pro.

Największe polinezyjskie wyspy są bardzo różnorodne:

W Australii spędziliśmy niedużo czasu, dlatego na francuskim archipelagu postanawiamy trochę „pomieszkać”. Zaczynamy od Tahiti z przymusu. To tu znajduje się jedyne w kraju międzynarodowe lotnisko w Papeete. Zobaczymy też Mooreę i Bora Bora. Oh Yeah!

Tahiti wita nas świetnym festiwalem – Heiva. W jego trakcie lokalesi walczą, tańczą i zabijają (na szczęście tylko na niby) świniaka. Na wyspie Moorea zdobywamy szczyty z bajkowymi widokami i szalejemy na skuterach. A na Bora Bora łapiemy okazję – mieszkanko od kobiety, którą spotykamy w knajpie podczas świętowania moich urodziny. Bora Bora oczarowuje nas polinezyjską kuchnię – opartą na warzywach i rybach. Zakochujemy się w wyjątkowym daniu „poisson cru”. To surowy tuńczyk w mleczku kokosowym. Dopiero na tej wyspie dajemy sobie w końcu czas na relaks, kajaczki, SUPa, książkę,  a także na skutery wodne, którymi okrążamy Bora Bora. Wyspa jest rajska, ale tak naprawdę dopiero na atolach. Wyspa główna to dużej mierze kilka mało interesujących wiosek, JEDNA plaża – prawdziwie rajska Matira i majestatyczna skalna góra. Drobny biały piach Matiry i turkusowo-lazurowa laguna z delkatnymi, leniwie szeleszczącymi falami, sprawaiają, że z zachwytu opadają szczeny. Zapisujemy Matirę do czołowej trójki najpiękniejszych plaż na świecie!
Udaje nam się też spełnić marzenie o pokoju z najlepszym widokiem na wyspie. Co z tego, że bez prysznica, klimy i z kogutami za oknem! Każdy kiedyś marzył o zatrzymaniu się na 5th Avenue czy innej Floriańskiej. ;)

Potwierdzamy: Polinezja jest rzeczywiście bajkowa! Tahitańczycy są  niesamowici – serdeczni, pomocni na każdym kroku, mili i uśmiechnięci. Nawiązujemy tu przyjaźnie i będziemy tęsknić.

Przystanek 6: USA (na 2 raty ;)

Papeete łączy z Ameryką mało rozwinięta siatka lotów – tylko z kalifornijskimi metropoliami. Z Los Angeles i San Francisco wybraliśmy to drugie. Rowery, Alcatraz, ryczący Golden Gate, tramwaje i strome uliczki. Tam to wszystko było. Julek padł na pysk po przejechaniu całego miasta na jednośladzie. Doskonale rozwinięty jest biznes rowerowy w mieście mgieł. Wypożyczalnia w centrum – drapacze chmur, że aż boli szyja – następnie przejazd wzdłuż barwnego wybrzeża, później wizyta w porcie, ostrygi i krewetki, kilka wzgórz pokonanych, kilku bezdomnych („o nie, ilu tu świrów!”) i kilku gejów (w SF wisi najwięcej tęczowych flag na świecie) poznanych, przejechany pod wiatr symbol Ameryki, 2 noce spędzone w hostelu (oprócz 20 współchrapaczy polecamy bardzo – IHSF) i można lecieć dalej.

Przystanek 7: Kanada

Z Kaliforni lecimy do Kanady, nasze kolejne przystanki to TorontoSix Mile Lake – miejsca, które pamiętam z ’96 i ’99 roku! Bywałem tu jako nastolatek, zachwycony wielkością, wysokością, błyskotliwością i nowoczesnością Ameryki. Niewiele się zmieniło – może trochę sama metropolia nieco „starsza” i „brudniejsza”. Uciekamy więc na wieś – jezioro, nad którym mój stryj na skale zbudował uroczy domek, zieleń, cisza, sympatyczni sąsiedzi. Gosia i Julo zachwyceni. Gospodarze opiekują się nami najlepiej! Biesiady, opowieści z dzieciństwa i sporty – kilka razy dziennie, nie ma lekko. Biegamy, pływamy, SUPpujemy, kajakujemy, tubujemy, tenisujemy i jeździmy na nartach wodnych. Baja!

Toronto jest bardzo europejskim miastem – tramwaje, parki, kolorowi ludzie. Dobrze się tu żyje, bliskość Ontario jest super, warto przepłynąć się na Toronto Islands, skąd jak na dłoni widać panoramę downtown. Na wyspach klimat sportów i szkoły na świeżym powietrzu – mega to miłe.

Przystanek 6 (ciąg dalszy): USA

Trasę Toronto – Nowy Jork pokonujemy lądem. Nad Niagarę jedziemy samochodem. Wodospad robi wrażenie i za dnia, i w nocy, i w świetle słońca, i fajerwerków, i ze strony kanadyjskiej jak i amerykańskiej. Spacer graniczny po moście Rainbow i znów (po SF) widzimy robiący mocne wrażenie napis WELCOME TO THE UNITED STATES OF AMERICA. :)

Tu wsiadamy do pociągu, który w 9 godzin dociera na Manhattan. Wow. Jesteśmy na ostatnim przystanku naszego RTW (round the world).

Julek marzył o Nowym Jorku nie tylko od początku podróży, ale od obejrzenia drugiej części Kevina czy trzeciej Spider Mana. NY to jednak dziwne miasto – ilość świrów, żuli i szczurów w metrze i na ulicach małego podróżnika może przerazić. Trzeba się dobrze nastawić i wczuć się w ten specyficzny klimat i po paru dniach Nowy Jork jest fajny. Filmowy i zwariowany. Niesamowity.

Dołącza tu do nas spora grupka rodaków. Nie byłbym sobą gdybym nie łączył przyjemnego z pożytecznym nawet w podróży poślubnej. ;) W mieście, które nigdy nie śpi właśnie rozpoczął się tenisowy Wielki Szlem! Kolejne spełnione marzenie Jula, wizyta na turnieju, szansa na zdobycie autografu Igi, a dla mnie – ponowna okazja do spełnienia się jako pilot wycieczki tenisowych świrów. Jak ja to kocham! W 15-osobowej grupce oglądamy kilkadziesiąt pojedynków, przechodzimy Nowy Jork wzdłuż i wszerz, a nawet i w zwyż, jeździmy rowerami po Central Parku, zajadamy się pysznościami w Soho, Tribece i na Brooklinie. A Julo zdobywa autograf nie tylko Igi, ale i Murraya, Szwarcmana, Berettiniego i Hubiego. Jest przeszczęśliwy.
Ekipa żegna nas po tygodniu, a my, znów w trójkę, zmieniamy adres z Manhattanu na Williamsburg i tam cieszymy się mniej turystyczną częścią miasta z widokami panoramy od World Trade Center, aż po Empire State Building. Bierzemy też udział w paradzie z okazji „Dnia Zachodnich Indii”, a więc karnawału karaibskiego i czilujemy się w parku Centralnym po raz kolejny. Do domu wracamy przez Berlin. Po 75 dniach okrążamy Glob. Jest! Udało się! :)

Podróż dookoła świata w liczbach:

7 – tyle krajów odwiedziliśmy
75 – tyle dni trwała podróż
15 – tyloma samolotami lecieliśmy (13 z nich to tanie linie)
45500 – tyle km pokonaliśmy samolotami, samochodami, busami, tuktukami, kamperem i stopem
116 – tyle km pokonała Gosia biegiem
26 – w tylu miejscach spaliśmy
3 – tyle nocy spędziliśmy w samolotach
11 – na tylu wyspach byliśmy
100 – tyle euro kosztował nasz najtańszy lot (z Nowego Jorku do Berlina)

Ranking Naj Skota z podróży dookoła świata:

Najpiękniejsza plaża – Matira, Bora Bora, Polinezja Francuska

Najbardziej dzika wyspa – Nusa Penida, Indonezja

Najlepszy snorkelling – żółwie między Gili Meno a Gili Trawangan, Indonezja

Najlepszy surfing – Seminyak, Bali, Indonezja

Najbardziej wyluzowana atmosfera – Gili Trawangan, Indonezja

Najbardziej romantyczne miejsce – wzgórze 360 Hill, Bora Bora, Polinezja Francuska

Najbardziej przyjazne dzieciom miejsce – Manava Resort na Moorea, Polinezja Francuska

Najlepsze miasto – Sydney, Australia

Najmilsi ludzie – Polinezyjczycy na Bora Bora, Polinezja Francuska

Najwyższa zdobyta góra – Magic Mountain, Moorea, Polinezja Francuzka

Najlepsze danie – Poisson Cru, Polinezja Francuska

Największa przygoda – Kamper w Australii

Najbardziej rodzinna atmosfera – Six Mile Lake, Kanada

Najlepsza impreza – urodziny nieznanego dziadka, Bora Bora, Polinezja Francuska

Najśmieszniejsza chwila – Mango Sticky Rice w Saminyak, Indonezja

Kraj, do którego jeszcze wrócę – Australia. I to już wiem, że całkiem niebawem ;)

Wycieczka dookoła świata

Nasze propozycje na podróże dookoła świata (polecamy 2-3 miesiące, żeby poczuć klimat; część poniższych stopów możecie zrobić szybko, ale w innych spędźcie kilka tygodni, żeby poznać lokalsów, a nawet zakochać sie w jakimś kraju).

Wycieczki dookoła świata – trasy

Poniżej znajdziecie proponowane przez nas plany podróży dookoła świata:

1) Warszawa – Bangkok (Tajlandia) – Singapur – Sydney (Australia) – Christchurch (Nowa Zelandia) – Tahiti (Polinezja Francuska) – Los Angeles (USA) – Nowy Jork (USA) – Warszawa
2) Warszawa – Singapur – Manila (Filipiny) – Bali  (Indonezja)- Cairns (Australia) – Sydney (Australia) – Auckland (Australia) – Fiji – San Francisco (USA) – Warszawa
3) Warszawa – Rio de Janeiro (Brazylia) – Buenos Aires (Argentyna) – Ushuaia (Argentyna) – Santiago (Chile) – Wyspa Wielkanocna (Chile) – Auckland (Nowa Zelandia) – Singapur – Warszawa

Wycieczka dookoła świata – biuro podróży

Zainspirowani?

Jesteście zdecydowani na własną podróż dookoła świata?

Piszcie na [email protected], a my, paradise experts (eksperci od raju na ziemii) z Biura Podróży Relakmsmisja, pomożemy spełnić to Wasze wielkie marzenie.

 

Może spodobają Wam się również nasze inne wpisy: